Dobra, minimalistyczna rytmika w tle i ta improwizacja w drugiej minucie, jakoś mi się kojarzy trochę z wczesnym Żan Miszel Żarem. Samego utworu się miło słucha, lecz nie ma niczego co by powiedziało "toż to geniusz i następca Apollina robił", po prostu solidna produkcja na poziomie niedostępnym dla piszącego te słowa. Na dodatek jednocześnie to jest nudne z pewnym paradoksem, że jak wsiąkniesz w ten jednostajny klimat to nie możesz się oderwać.
Bardziej czekam na część trzecią, której zapowiedź mi się spodobała bardziej niż wcześniejsze siedem minut.
Bardziej czekam na część trzecią, której zapowiedź mi się spodobała bardziej niż wcześniejsze siedem minut.