Pomyślałem że wreszcie to z siebie wyrzucę. Mam niesamowity problem. Od kliku miesięcy (może nawet dłużej) mam stagnację muzyczną - zero przychodzących pomysłów, brak chęci kontynuowania tych już zaczętych. w moim odczuciu całkowita mierność tego co zrobię, ostatnie utwory to równia pochyła w górę pod względem wysysania ze mnie energii twórczej. Mam wrażenie że cały mój zapał wyparował i tworzenie zamiast przynosić odprężenie i radość coraz bardziej mnie frustruje - ostatnimi czasy wszelkie próby stworzenia czegokolwiek kończą się wyrzuceniem dotychczasowej pracy do kosza i rozdrażniają. Z obrzydzeniem skończyłem wszystkie rozgrzebane projekty i brak mi jakiegokolwiek bodźca - nie wiem czy to lenistwo czy brak chęci sprawa że łapię się na robieniu wszystkiego tylko nie "muzykowaniu". Sukcesy mnie nie motywują a pozytywne opinie zacząłem zlewać i kwitować wymuszonym uprzejmym podziękowaniem. To co się dzieje nijak ma się do blokady twórczej (którą czasami miałem podczas całego okresu) bo postępuje konsekwentnie i z czasem coraz bardziej się nasila. Starałem się robić dobra minę do złej gry ale problem narasta, wymiana softu, przemeblowanie pomieszczenia, intensywne obcowanie z przyrodą - nic nie pomaga (choć powoduje chwilowe zachłyśnięcie się świeżością). Nie jestem w stanie zrobić nawet porządnego paternu nie mówiąc już o utworze. Ogólnie mówiąc nawet słuchanie powoli przestało mnie ruszać - dopadła mnie bierność. Czy to może już czas aby usunąć soft i wziąć się za jakieś inne hobby na całego (których jeszcze kilka mam ale zaniedbywałem ze względu na muzykę)? Czy zainteresowanie może minąć (z wiekiem)? Czy powróci? Jeśli tak to kiedy? Czy z tego się po prostu wyrasta? Aż wreszcie - czy wybór podążenia ścieżką grajka hobbysty to był zły wybór?