Miałem wiele lat temu kilku świetnych przyjaciół. Nie zastanawiając się tworzyliśmy nagrania Jeana Michela Jarre'a we własnych aranżacjach na czym tylko się dało, syntezatory i tego typu sprzęt. Efekty swojej pracy mogliśmy zapisać głównie na taśmy szpulowe, które w tamtych czasach służyły do archiwizacji nagrań z płyt winylowych. Przy czym na profesjonalnym i legendarnym już sprzęcie typu Studer C37 dźwięk uzyskiwał taki sam poziom jakości jak CD Audio.
Wraz z większą dostępnością muzyki poprzerzucaliśmy się każdy w swoją stronę, mnie bardzo urzekł album Tango In The Night zespołu Fleetwood Mac a przede wszystkim utwór "Everywhere" oparty na poemacie ...... to była historia z poematu ,,The Highwayman'' (Rozbójnik) Alfreda Noyes'a. Utwór Everywhere jest wyjątkowy, tak jak ta historia. Kobieta sama wolała się zastrzelić, aby ostrzec ukochanego, w którego już z okien, w których czaiła się śmierć, były wycelowane strzelby. Jednak, gdy zawrócił klnąc w niebo z całych sił i jego dopadła śmierć na ulicy...Oczekiwał jej miłości w świetle księżyca i umarł w ciemności tam... i do dziś jeszcze o tym słychać głosy, o tej tragicznej historii miłości..... gdy wiatr jest potokiem ciemności między porywistymi drzewami, a księżyc jest upiornym galeonem podrzuconym na zachmurzonych morzach... [Te słowa widać na początku teledysku w książce w języku angielskim oczywiście] To były piękne czasy miłości na śmierć i życie, honor, zasady, zawsze mnie wzrusza ten teledysk. Głos wokalistki Christine McVie taki wyjątkowy, poważny i taki "zamyślony" choć jednak romantyczny.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie wmieszała się w to wszystko śmierć bliskiej nam osoby z naszego zespołu tak to nazwę. To był wypadek w którym ja sam także ucierpiałem ale nie to co fizyczne najbardziej mnie bolało. Wyparował w jednej chwili urok młodości i ducha inspiracji, entuzjazmu i fascynacji. Dziś czasem coś tam w sercu jeszcze się odzywa ale nie można ukryć że nie jest to już to samo. Bez sprzętu, kolegów i pomysłów nic nie jestem w stanie zrobić, taka prawda. Komputer daje tylko jak dla mnie odczucie namiastki dawnej świetności. Zresztą nie mogę tworzyć mając w świadomości to, że wszystko najlepsze dawno już przeminęło że mam to za sobą i nie wróci. Mając w pamięci naszego kolegę zawsze myślę, że ostatni utwór był mój, a szkoda bo mógł być nasz wspólny....
I dziś mi tęskno za tym co było. Po prostu nic specjalnego kilku moim zdaniem szalenie uczciwych i porządnych gości spotykało się by spędzić czas i przy okazji dobrze się bawić, kulturalnie, bez pijaństwa, papierosów i innych używek jakie panowały w tamtych czasach. Dziś brakuje mi tamtej atmosfery bo czuje że świat tonie w świństwie i chamstwie.
Także początki bywają trudne, ale może ta muzyka nie była tak wcale najważniejsza, z perspektywy czasu patrząc, bardziej liczyła się cała ta otoczka i atmosfera, jaką sobie utworzyliśmy. Bliscy ludzie byli najważniejsi, a muzyka była dodatkiem, pomaga dziś powspominać stare dzieje gdy słucham naszych utworów. Nie wszystko może być różowo, warto być przygotowanym na wszystko i choć to trudne, to niestety prawdziwe.
Wraz z większą dostępnością muzyki poprzerzucaliśmy się każdy w swoją stronę, mnie bardzo urzekł album Tango In The Night zespołu Fleetwood Mac a przede wszystkim utwór "Everywhere" oparty na poemacie ...... to była historia z poematu ,,The Highwayman'' (Rozbójnik) Alfreda Noyes'a. Utwór Everywhere jest wyjątkowy, tak jak ta historia. Kobieta sama wolała się zastrzelić, aby ostrzec ukochanego, w którego już z okien, w których czaiła się śmierć, były wycelowane strzelby. Jednak, gdy zawrócił klnąc w niebo z całych sił i jego dopadła śmierć na ulicy...Oczekiwał jej miłości w świetle księżyca i umarł w ciemności tam... i do dziś jeszcze o tym słychać głosy, o tej tragicznej historii miłości..... gdy wiatr jest potokiem ciemności między porywistymi drzewami, a księżyc jest upiornym galeonem podrzuconym na zachmurzonych morzach... [Te słowa widać na początku teledysku w książce w języku angielskim oczywiście] To były piękne czasy miłości na śmierć i życie, honor, zasady, zawsze mnie wzrusza ten teledysk. Głos wokalistki Christine McVie taki wyjątkowy, poważny i taki "zamyślony" choć jednak romantyczny.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie wmieszała się w to wszystko śmierć bliskiej nam osoby z naszego zespołu tak to nazwę. To był wypadek w którym ja sam także ucierpiałem ale nie to co fizyczne najbardziej mnie bolało. Wyparował w jednej chwili urok młodości i ducha inspiracji, entuzjazmu i fascynacji. Dziś czasem coś tam w sercu jeszcze się odzywa ale nie można ukryć że nie jest to już to samo. Bez sprzętu, kolegów i pomysłów nic nie jestem w stanie zrobić, taka prawda. Komputer daje tylko jak dla mnie odczucie namiastki dawnej świetności. Zresztą nie mogę tworzyć mając w świadomości to, że wszystko najlepsze dawno już przeminęło że mam to za sobą i nie wróci. Mając w pamięci naszego kolegę zawsze myślę, że ostatni utwór był mój, a szkoda bo mógł być nasz wspólny....
I dziś mi tęskno za tym co było. Po prostu nic specjalnego kilku moim zdaniem szalenie uczciwych i porządnych gości spotykało się by spędzić czas i przy okazji dobrze się bawić, kulturalnie, bez pijaństwa, papierosów i innych używek jakie panowały w tamtych czasach. Dziś brakuje mi tamtej atmosfery bo czuje że świat tonie w świństwie i chamstwie.
Także początki bywają trudne, ale może ta muzyka nie była tak wcale najważniejsza, z perspektywy czasu patrząc, bardziej liczyła się cała ta otoczka i atmosfera, jaką sobie utworzyliśmy. Bliscy ludzie byli najważniejsi, a muzyka była dodatkiem, pomaga dziś powspominać stare dzieje gdy słucham naszych utworów. Nie wszystko może być różowo, warto być przygotowanym na wszystko i choć to trudne, to niestety prawdziwe.