(20.12.2016, 23:11)RDZK napisał(a): u mnie raczej nie ma glebszej filozofii, zadnych rozkmin artystycznych i glebokiego przekazu czy odniesienia do mojej tworczsci. poprostu prawie odkad pamietam mordeczki wołaja do mnie per Rydzyk, chociaz nie okradam emerytek ;v wzielo sie to od mojego pierwszego nazwiska. a skrocilem to o kilka liter zanim to jeszcze bylo modne, szczegolnie w trapowym srodowisku, bo jak sie tagowalem na scianach i na wszystkim innym, nie specjalnie wychodzily mi 'Y', hahaha. lenistwo wzielo gore, a jak widzisz 'rdzk' to i tak wiesz ocb. kiedys przelatywaly pomysly na cos ambitniejszego, ale kurvva.. przeciez rdzk to ja, a moja muzyka to rdzk. i tak juz zostanie chyba po grob.. no chyba, ze najda smaczki na jakis side project, ale to lata swietlne do przodu.
Jeden z kierowców w demie Race Driver: GRID miał taki pseudonim, spodobało mi się i już tak zostało.
Teraz przeczytałem że chodzi o pseudonimy artystyczne, a nie o nicki na forum. To tu był przypadek krótkiej refleksji, co takiego robię z tymi dźwiękami. Masakruję je, ależ to oczywiste, robię kakofonię, coś co da się ledwo przełknąć i tak po nitce do kłębka wyszło.
Posiadam 2 pseudonimy, których używam w zależności od gatunku. Pierwszy to Fabura i wziął się od tego, że jak byłem mały to nazywałem samochody Wartburg jako Fabura. Była też ciocia która właśnie dlatego mówiła na mnie Fabura. Drugi pseudonim to Svetovit czyli oczywiście najważniejszy słowiański bóg znany w Polsce jako Świętowit.
Urodziłem się bo rodzice tak chcieli. Babcia przymusiła ich na wstrętnie unikane imię, w skutek przekazów Biblijnych. Pomimo, że byłem podobny do chomika, kumple zwykli wołać po nazwisku. W liceum nauczyciel wychowania fizycznego (bawiły go imiona z telenowel, nie był złośliwy).. subtelnie wcisnął im Dave. Na studiach szukałem płatnej rozrywki, więc chodziłem do studenckiego klubu z własnymi igłami, kopią D V S i matami do kręcenia.. piłowałem ludziom uszy do krwi. Tak wkręciłem się jako Disc-jockey, w sąsiednim pubie. Zanim pojawiłem się na plakacie (dekadę temu były mniej kolorowe, więc bez domysłów), obiekt moich modłów i westchnień.. poprawiła parę liter i powstał czeski-komik, projekt-szkicu, jadowity-zwierzaczek i idol bloków o nieparzystych cyfrach - "Dejf". Dalej wylądowałem w Sopocie (po detoksie // 2 lata wyłącznie samej trawy). Gdzie musiałem zmierzyć się z samym sobą, po tym jak w moim lokum, po-porcjowano w trakcie mojego snu ponad 100-50 g kryształu laboratoryjnego. Przetrwałem, dzięki Bogu prokurator była Dzisiejsza.. Wyglądałem jak Maskotka. Bez szans na bycie zwykłym (normalny przestałem być, stając się Dendrofilem) człowiekiem i stresem-strachem o to, że mnie żydzi zjedzą (drugi epizod psychiatryczny). Znów mogłem traktować innych i siebie na równi.. z błotem. Obecnie jak słyszę