Ciekawe i ludzkie. W głowie przemknęła mi historia moich początków, dziękuję.
Kierunek marzeń |
Swietna prozaSzczerze tak sie otworzyc to trzeba miec jaja Popieram popieram popieram.
Ja rowniez wszystkie ejaye,music maker,music(psone).4 lata temu odkrylem DAW FL :P Musze przyznac ze ejay to idealny program dla poczatkujacych.Korzystasz z sampli i gotowych probek,ok.Bardzo dobrze bo na samym poczatku trzeba by wiedziec co z nimi zrobic.Czyli zaaranzowac to wszystko Tego uczy ejay.Aranzu a to dobra podstawa by zasiasc za kolkiem ciezarowki jaka jest FL. Pzdr
Ja zaczalem w roku 2010. Posluchalem nuty ostrego - o robienu bitow, i w ten sposob wszystko sie zaczelo. moim pierwszym programem, w ktorym zaczalem cos kleic byl adobe audition, lub cool edit (teraz juz nie pamietam, a to prawie ten sam program wiec nie istotne), ale odpuscilem sobie klepanie bitow w nim po paru dniach. Zajalem sie reasonem i tak zostalo, az do niedawna kiedy zaczolem uzywac studio one od presonusa. Nie wiem czy tez tak macie ale wracajac do glownego watku jednego dnia mysle ze w miare umiem robic bity, drugiego ze to syf i ze jeszcze nic nie umiem?
wylałeś z siebie całe życie muzyczne... brawo. Ja zaczynałem od music makera zabawy było przy tym naprawdę dużo, aż w pewnym momencie zaczął po prostu ograniczać. Później był Fruity i Reason. Fruity jakoś odpuściłem bo wtedy wydawało mi się, iż jest bardziej stworzony do robienia bitów. Zacząłem zabawę z Reasonem i do dzisiaj go odkrywam, dla mnie w nim jedyne ograniczenie to Twoja wyobraźnia... Mam nadzieję, że kiedyś gdzieś mnie zaprowadzi
Szkoda że nie przeczytałem tego wcześniej gdy sam miałem problemy z muzyką. Oczywiście dalej miewam problemy z pomysłami, obawiam się że się skończę zanim rozkręcę.
Najgorszy w tworzeniu muzyki jest moment gdy kawałek się nudzi i zaczynasz go robić z przymusu, aniżeli dla radości własnej. Taki los niestety spotkał Lying Eight, nie mogę się zmusić by powrócić do projektu i wydać na jakimś label'u mimo że wierzę że mam taką możliwość. Kolejnym przykładem jest projekt hiphop'owy DJ PROKURWIATOR, z którego ciężko coś więcej wycisnąć. Łatwo odbijam się od czegoś co mnie nudzi dlatego tak mało mam instrumental'ów w zanadrzu. Moja rada jest prosta: ~ ~ ~ ~ Hehe, żartowałem, jakbym znał lekarstwo na nudzenie się to z pewnością byłbym w czołówce beatport'u.
Tekst bardzo dobry. Bez wywyższania samego siebie nad innych. Dobrze się czytało. Gratuluję osiągnięcia. Mi marzy się nagranie kilku utworów z pro miksem. Do tego zmontowanie jakiegoś amatorskiego teledysku 4fun. Aktualnie pracuję nad 4 nieskończonymi projektami, które myślę są przełomowe jak na mój poziom. Bezpiecznie leżą sobie w moim FL'u. Jak przyjdzie czas to wrzucę na forum
Doceniam Twoją wytrwałość. Ja sam rezygnowałem z tworzenia chyba z dwa razy. Usuwałem wszystko i mówiłem, że nigdy nie będę tak ogarniał tematu jak znani producenci. Też udostępniałem swoje utworki, wysyłałem znajomym na pocztę - jeszcze wtedy chyba nie było Facebooka :] Ogólnie za bardzo się spinałem, źle przyjmowałem krytykę. Teraz traktuję to jak hobby, dopracowuje kawałki. Pracuję tak jak wspomniałem nad kilkoma projektami. Nad niektórymi kilka miesięcy. Robię to w wolnym czasie a tego czasu mam bardzo mało. Teraz jestem stary koń... 28 lat, a zaczynałem chyba jak miałem ok. 16. Uważam, że jest to kwestia determinacji.... mi jej brakuje. Jeżeli ktoś jest zmotywowany i skupiony na jednej rzeczy, ciężko nad tym pracuje to w końcu w większości przypadku - opłaci się. Mówię, że brakuje mi determinacji bo jest wiele innych ciekawych rzeczy (taekwondo, siłownia, gry komputerowe, filmy, znajomi, piwko etc.). Uważam, że tworzenie muzyki to nie tylko pewne predyspozycje ale i poświęcanie wiele, wiele własnego czasu. Bez spiny i zbędnego pośpiechu. Gry robisz muzykę i jedno o czym myślisz jest to co inni powiedzą, to nie robisz muzyki tylko dostarczasz produkt Sorry, że się rozpisałem tak o sobie... pozdro
Heh, ja to kiedyś obojętny byłem na tą całą "łupaninę klubową" Na szczęście jest takie coś jak "eska tiwi", w której puszczali świeżutki track Hardwell'a - Never Say Goodbye. To był dla mnie hicior. Później był Avicii - Wake Me Up i Martin Garrix. Garrix miał 17 (czy 16) lat jak dostał się na scenę <lol>. Pomyślałem, że ja też tak chcę <happyforeveralone> Niestety za grzyba nie wiedziałem, jak robi się tą całą "muzę".
I tu wchodzi na scenę "wujcio Gugl" i odnajduje "programy do tworzenia muzyki". Pierwsze co padło, to "jak zmiksować dwa utwory" na YT. Oczywiście był to filmik o Virtual DJ. Pobrałem i od razu zacząłem miksować piosenki. Wtedy jeszcze miałem tylko jeden utwór Hard'a, Alessa i kilka Avicii'iego. Zrobiłem swój pierwszy miks (jest jeszcze pewno na Ulubie ). Dostałem za niego uwaga 7 like'ów + szacun jednego kolesia z klasy :F. Niestety na tym się zakończył mój "szał". Wujcio znów pomógł mi w poszukiwaniach. Tym razem padło na FL'a. Pobrałem te 330MB. Chyba był luty, ale nie wiem ni cholery, czy 2013, czy 14 rok <matko>. Pierwszy utwór jaki zrobiłem składał się z... samego kicka. Oczywiście porzuciłem projekt i zacząłem nowy. Tym razem zastosowałem: 1 hi-hat, 1 kick, 1 clap, durne echo, w refrenie jakiś tom, czy fx, Track był do dupy, jedyne co mi się podobało to refren. Zero mix i fx'ów. Potem były następne, aż do dziś. Wszystko to ewoluowało i coraz lepiej mi to wychodzi, lecz nadal jest słabo. Nadal demo FL'a nie służy, ale... Teraz wysyłam nowe tracki Spinnin'om, być może coś wyjdzie, ale nie sądzę. "Gódbaj"
Bez urazy, ale Twoje tracki w dalszym ciągu są a-słuchalne. Nie gorączkuj się niepotrzebnie, zaczekaj jeszcze ze dwa lata z tym wysyłaniem demówek do labeli, a przez ten czas porządnie ogarnij miks, bo bez tego nikt poważny Ci tracka nie wyda. Każdy zaczynał w podobny sposób, mój pierwszy track również zbudowany był w oparciu o cztery default'owe sample z FL Studio, więc nie ma się co zrażać, ale też myśl trzeźwo i czytaj uwagi innych nt. Twoich utworów, to na prawdę pomaga.
(30.08.2014, 10:47)StalkerCell napisał(a): Heh, ja to kiedyś obojętny byłem na tą całą "łupaninę klubową" Na szczęście jest takie coś jak "eska tiwi", w której puszczali świeżutki track Hardwell'a - Never Say Goodbye. To był dla mnie hicior. Później był Avicii - Wake Me Up i Martin Garrix. Garrix miał 17 (czy 16) lat jak dostał się na scenę <lol>. Pomyślałem, że ja też tak chcę <happyforeveralone> Niestety za grzyba nie wiedziałem, jak robi się tą całą "muzę".hhahahaha .<omg>
Świetny tekst, naprawdę przyjemnie się czyta coś takiego. Przywołuje też własne wspomnienia.
Mam tylko pewien niedosyt bo jak już zacząłem się wkręcać w tekst to nagle się okazało, że to koniec :P Ja też zaczynałem od eJaya, ale bawiłem się nim jeden dzień po czym stwierdziłem, że to fajna zabawka i dałem sobie z tym spokój. W ogóle to nigdy nie uważałem się za miłośnika muzyki. Podobało mi się kilka utworów, ale sam nie grałem na żadnym instrumencie, nie śpiewałem, piosenki z radia w większości przypadków mnie irytowały(tak jest zresztą do dziś) i w sumie nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek będę miał z muzyką coś wspólnego. Parę lat później katalizatorem mojej przygody okazał eJay dance 5, który pożyczył mi mój zacny kolega, w internetach niektórym znany jak Zenoine. Był to chyba pierwszy eJay, w który można było układać sobie własne melodie(co prawda w sekwencerze krokowym, ale zawsze coś) i w pewnym stopniu wpływać na brzmienie instrumentu. To już wystarczyło, żeby zajarać się tym na dobre. Pamiętam to podniecenie kiedy odpalałem swoją pierwszą wyrenderowaną mp3, to były czasy... Tak wraz z kolegą puszczaliśmy sobie nawzajem swoje produkcje w szkole. W tamtych czasach byłem w stanie skleić kilka kawałków tygodniowo Pamiętam jak zawsze jarałem się moimi nowymi kawałkami po czym odpalałem utwór jakiegoś profesjonalnego wykonawcy no i parówa opadała... Dlaczego mój utwór brzmi tak słabo? Jak oni to robią? Przesiadywałem godzinami starając się przeanalizować sytuację. Gapiłem się w winampowe spektrum jak głupi porównując swoje produkcje z profesjonalnymi. Starałem się wsłuchiwać w każdy szczegół i próbować odtworzyć coś podobnego. Najoczywistszą kwestią było to, że dźwięki miały bogatsze barwy. To były jeszcze czasy kiedy jarałem się wiksiarskimi leadami, ale w żaden sposób nie potrafiłem uzyskać podobnego brzmienia. Niedługo potem (niecały rok) miałem przyjemność po raz pierwszy zetknąć się z FL 3. Z dzisiejszego punktu widzenia ten program wydawał by się bardzo biedny, ale kiedy przesiadałem się z niego na eJaya to był dla mnie ogromny szok Pierwszy raz poczułem się bardziej ograniczony swoją wyobraźnią niż jakimś głupim programem. Wcześniej myślałem, że aby tworzyć muzykę trzeba pochodzić z jakieś muzycznej, bogatej rodziny, mieć jakiś kosmiczny sprzęt, 5 fakultetów, talent i genialny słuch. Po części jednak w końcu zmieniłem zdanie. Wtedy też postanowiłem postawić sobie jakże ambitny życiowy cel - zostać najlepszym muzykiem na świecie xD Mimo ogromnych możliwości jakie dawał mi nowy DAW ciągle jednak nie potrafiłem uzyskać upragnionego leadu. Pamiętam jak się z tym gimnastykowałem. Wycinałem i obrabiałem sample z gotowych produkcji, ale ciągle efekt był marny. W FL nie działały mi efekty na ścieżkach więc wszystkie sample zgrywałem i miksowałem w eJay drect gold (czy jakoś tak to się nazywało). Dopiero chyba od piątej wersji zaczęło wszystko działać jak należy. W końcu Zenoine kupił sf leady od East Clubbers no i to było to brzmienie! ...tyle że pech chciał, że w tym czasie przestałem się już tak jarać wiksą i zacząłem słuchać dnb no i chyba nie mam żadnego kawałka w których je wykorzystałęm :P Później było coraz gorzej - rany na rękach wyglądały paskudnie i słabo się goiły, musiałem zacząć kłuć się w po uszach i innych dziwnych miejscach... a nie... zaraz... miałem pisać o przygodzie z muzyką :P No więc tak to się mniej więcej kręciło. Powoli zaczynałem zgłębiać coraz to bardziej wyrafinowane tajniki produkcji i zbliżać się do pożądanych rezultatów. Niestety Zenoine stracił zapał do produkcji, nad czym bardzo ubolewam bo uważam, że ma wielki talent. On mam jakąś taką chyba wrodzoną intuicję. Potrafił w eJayu tak zmiksować kawałek, że powstawała mu elegancka pompka, która nie zaburzał zbytnio innych dźwięków, jedynie ustawiając odpowiednio głośność ścieżek i podbijając master - w dance 5 nie było efektów na kanałach jedynie na masterze był wbudowany statyczny kompresor. Potrafił skleić sample, które ja uznałbym za beznadziejne, w spójną, interesującą całość. Zawsze byłem pełen podziwu jego pomysłów i kolejne jego produkcje nakręcały mnie do dalszej pracy. Był też jedyną osobą z moich znajomych, któremu puszczałem swoje kawałki. Kiedy przestał się tym zajmować ja też trochę straciłem motywacji, alby było już za późno - wpadłem w nałóg na dobre i nie było odwrotu. Tak też kleję sobie coś do dziś. Ciągle jeszcze nie jestem do końca zadowolony ze swoich produkcji, ale czuję, że cały czas idę do przodu, małymi kroczkami. Nie poświęcam temu tyle czasu ile bym chciał bo jak to się mówi "życie", ale nie mniej bez paru godzin przy mikserze w tygodniu nie potrafię egzystować |
|